Etykiety

amarantus (1) ananas (1) arbuz (1) awokado (2) banan (11) beszamel (1) bezglutenowe (1) biała fasola (1) biszkopt (1) boczek (1) bułki (2) buraki (2) cebula (11) chia (1) ciastka (4) ciasto (7) ciasto franciskie (1) ciasto francuskie (1) ciasto na słono (1) ciecierzyca (1) cieciorka (1) cynamon (4) cytryna (3) czarna porzeczka (1) czekolada (5) czosnek (7) deser (14) dietetyczne (3) dukan (3) dynia (2) fistaszki (1) gorgonzola (2) grill (1) jabłka (4) jabłko (3) jagody (1) jajka (7) jogurt (1) jogurt grecki (3) kapusta (1) karob (1) kasza (1) kasza jaglana (3) kasza jęczmienna (1) kasza pęczak (1) kiwi (3) kokos (1) koktajl (4) koper włoski (1) koperek (2) kruche (1) kurczak (5) lekko (1) łatwe (22) łosoś (1) makaron (3) mango (2) marchew (5) mascarpone (3) masło (1) masło migdałowe (1) masło orzechowe (4) mąka pełnoziarnista (1) mąka razowa (1) mąka sojowa (1) mięso mielone (1) mięta (1) migdały (1) miód (2) mleczko kokosowe (2) mleko (1) mleko migdałowe (1) muesli (1) nektarynka (1) obiad (3) oliwa z oliwek (3) orzechy (1) orzechy włoskie (1) orzeszki ziemne (1) ostra papryka (1) ostropest plamisty (1) otręby (5) owoce goji (2) papryka peperoni (1) pierniczki (1) pietruszka (4) pizza (2) Płatki owsiane (2) pomarańcza (1) pomidor (3) pomidory (2) por (1) rodzynki (3) ryż (1) rzeżucha (4) rzodkiewka (1) sałata (1) sałatka (3) seler (3) seler naciowy (3) ser (3) ser feta (1) ser mozzarella (1) serek wiejski (1) sernik (1) sezam (4) siemię lniane (1) słodkie (5) słonecznik (4) soczewica zielona (1) szałwia hiszpańska (1) szczypiorek (1) szpinak (5) szybkie (3) śledzie (1) śliwka (1) tofu (1) tort (1) truskawki (4) tuńczyk (5) twaróg (1) wegańskie (1) wegetariańskie (2) wędzony kurczak (1) wino (2) wiśnie (2) zdrowe (4) ziemniaki (2) żółty ser (1) żurawina (2)

środa, 29 lutego 2012

Bułeczki otrębowe

Dzisiaj na obiad z dań "na ciepło" gorące bułki! Od jakiegoś czasu chciałam zrobić bułki i szukałam idealnego przepisu. W wielu mi coś nie pasowało, a to drożdży za dużo, a to otrębów, a to czegoś... aż wpadłam na TEN!
I z racji tego, że zabrałam się za nie dość późno mam na obiad bułki. Pyszne bułki! ;)



Składniki:


  • 300 g mąki pszennej
  • 50 g otrębów (użyłam owsianych)
  • 20 g oleju (1/5 szklanki)
  • 15 g świeżych drożdży (lub 1 łyżeczka drożdży suszonych instant)
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki cukru
  • 190 g wody w temp. pokojowej (czyli jedna szklanka)



Przygotowanie:


Rozrabiamy drożdże. Mieszamy je z dwiema łyżkami wody i łyżeczką cukru i odstawiamy do wyrośnięcia na 15 minut.


Moja mama któregoś razu zamroziła drożdże. Stwierdziła, że jeśli dalej będą leżały w lodówce to spleśnieją i trzeba będzie je wyrzucić, a jak zamrozi to zobaczymy. Najwyżej będą do wyrzucenia, w końcu i tak by je to spotkało... Okazało się, że drożdże zniosły hibernację bardzo dobrze! Wyjęłam z zamrażarki, odłupałam 15g, włożyłam do szklanki i poczekałam aż odmarzną, wymieszałam z cukrem i wodą i wyrosły! Co więcej, wyrosły na nich śliczne buły :) Koniec dygresji :P


Mieszamy suche składniki, wlewamy wyrośnięte drożdże, wodę i olej i wyrabiamy ciasto. Nie wlewamy od razu całej wody, bo może być za dużo, wtedy ciasto będzie zbyt wilgotne. Powinno wyjść lekko lepkie. Gotowe ciasto autorka przepisu sugeruje posmarować olejem, pewnie po to, żeby nie wyschło, ale wcale nie trzeba tego robić. Wystarczy przykryć ciasto ściereczką na czas rośnięcia, czyli godzinę. Powinno urosnąć dwa razy.


Po godzinie dzielimy ciasto na 8 części, formujemy bułki i układamy na blasze. Zostawiamy na 40-60 minut do wyrośnięcia. Swoje buły posmarowałam ciepłą wodą i posypałam siemieniem lnianym i tak sobie rosły. Już bez przykrycia.






Pierwsze 10 minut pieczemy bułki w 230 stopniach w piekarniku nastawionym na "sam dół", potem zmniejszamy temperaturę do 210 stopni (jeśli sama nie spadła) i pieczemy na "góra i dół" 5-10 minut.


Smacznego!

wtorek, 28 lutego 2012

Sos wielowarzywny

Stwierdziłam ostatnio, że jem za mało warzyw. Powinno się jeść chociaż trochę surowych, ale to jakoś nie jest moja ulubiona przekąska, więc zrobiłam bezmięsny obiad.
Przecież można się czasem obejść bez mięcha na talerzu ;)



Składniki:


  • ok pół kilograma marchwi (lub więcej)
  • pół dużego selera (albo jeden mniejszy)
  • dwie średnie cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • puszka pomidorów w całości bez skórki (u mnie z Biedronki)
  • kabaczek (może być też cukinia)
  • warzywna kostka bulionowa
  • sól / sos sojowy
  • pieprz
  • papryka chili w proszku
  • imbir (dobrze jeśli mamy świeży)
  • 1-2 łyżki oliwy


Składniki są dosyć dowolne, co kto ma w lodówce, albo lubi :)

Przygotowanie:

Marchewkę i seler obieramy, myjemy i trzemy na grubych oczkach na tarce. Można użyć malaksera, albo drobno pokroić warzywa nożem. Ja czasami "obieram" całe warzywa obieraczką do warzyw, mam wtedy długie pasy marchewki, seler lepiej jednak pokroić na cienkie paski nożem.

Cebulę i czosnek obieramy. Czosnek drobno siekamy, cebulę kroimy w piórka i na 3. Całe piórka są dla mnie za długie i potem denerwują mnie w sosie, ale jak kto woli ;)

Kabaczka kroimy w nie za dużą kostkę. Jeśli skóra jest twarda to ją obieramy.

W garnku rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią cebulę i czosnek. można lekko posolić, wtedy cebula szybciej puści sok. Przykrywamy garnkiem i dusimy co jakiś czas mieszając.

Kiedy cebula już jest miękka wrzucamy pomidory z puszki. Nie trzeba ich kroić, bo i tak się rozpadną, czasem pomagam im rozgniatając łyżką już w garnku. Kiedy się zagotuje wrzucamy seler i marchew. wlewamy ok pół litra wody, albo więcej, w zależności od tego jaki mamy garnek i jak bardzo wodniste sosy lubimy.

Chodzi o to, żeby warzywa miały się w czym gotować, bo ani marchew ani seler nie puszczą za wiele soków. Wrzucamy kostkę bulionową i gotujemy aż warzywa zmiękną. Ja w tak zwanym międzyczasie doprawiam. Dodaje imbir, pieprz, paprykę, jeśli trzeba dosalam, albo dodaję jeszcze jedną kostkę bulionową. jeśli nie chcemy nadużywać soli możemy ją zastąpić sosem sojowym, ale trzeba pamiętać, że nadaje charakterystyczny smak, a nie wszyscy za nim przepadają ;)

Świeży imbir najlepiej zetrzeć na tarce z drobnymi oczkami lub drobno posiekać, dodajemy pół łyżeczki lub łyżeczkę w zależności od tego jak ostre dania lubimy, albo jak bardzo lubimy imbir. Z imbirem w proszku tak samo.

Kabaczki, czy cukinie dodajemy do sosu na samym końcu, bo są najdelikatniejsze i najszybciej się gotują. Jeśli nie mamy możemy je po prostu pominąć, ja miałam paczuszkę zamrożonych kostek, a to idealny sos, żeby je wykorzystać ;)

Jeśli sos jest dla nas za mało pomidorowy można dołożyć drugą puszkę pomidorów lub dodać przecier pomidorowy. Ja dodałam 3 łyżeczki.

Sos to takie trochę leczo, tyle, że bez papryki i tak naprawdę można do niego włożyć na co tylko mamy ochotę i z proporcjami jakie nam odpowiadają i mamy tak zwany "sos na winie", czyli z tego co się nam nawinie pod rękę :P

Całość podałam z kaszą jęczmienną z warzywami :)

Smacznego!



czwartek, 23 lutego 2012

Zebra

Moja mama wraca ze sklepu i mówi, że oglądała marketowe babki i że zjadłaby jakąś i że żadna do niej nie gadała. Kobieto upiekę Ci przecież ciasto! Nie jedz takich sztucznych świństw. Ja wiem, że Ci się nie chce piec, wystarczy, że mi powiesz!
No dobra... To chciałabym Zebrę!
Ok! Zebra raz!
Wyciągam stary zeszyt mamy...


Pewnie wszystkie mamy mają taki zeszyt robiony na ZPT :) (kiedyś te zajęcia miały sens!)

Składniki:


  • 4 jajka
  • 2 1/2 szklanki mąki
  • 1 1/2 szklanki cukru
  • 1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3/4 szklanki roztopionej margaryny (w przepisie na zdjęciu jest olej, ale ja nie lubię posmaku oleju, więc zamieniłam go margaryną)
  • 1 szklanka wody gazowanej (można użyć oranżady, wtedy ciasto będzie miało jej lekki posmak)



  • 3 łyżki kakao i 3 łyżki mąki


Przygotowanie:

Topimy margarynę, ale tak, żeby jej nie zagotować i studzimy, może być letnia.
W misce mieszamy suche składniki i wbijamy do nich żółtka (białka do osobnej miski), wlewamy margarynę i wodę gazowaną i mieszamy. Można mikserem, ale na początku ostrożnie, bo pokryjemy całą kuchnię w białej powłoce ;)
Ubijamy białka z odrobiną soli i dodajemy do ciasta. Mieszamy delikatnie, łyżką, drewnianym mieszadłem do ciast, czymkolwiek byle nie mikserem, bo wtedy ubijanie białek straci sens.

Dzielimy ciasto na dwie części. Do jednej wsypujemy 3 łyżki mąki, a do drugiej 3 łyżki kakao. Chodzi o to, żeby była równa ilość. Mieszamy.

Gotowe ciasto wlewamy do formy na przemian:


Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni ustawionego na sam "dół" i pieczemy do suchego patyczka, u mnie to było 55 minut :)


Smacznego!

poniedziałek, 20 lutego 2012

Sałatka z kurczaka z selerem naciowym

Kupując seler naciowy trzeba się liczyć z tym, że w tydzień musi zniknąć. Po tygodniu więdnieje i już nie jest taki dobry, więc dzisiaj kolejna sałatka z selerem, ale tym razem toważyszy mu pierś z kurczaka. Przepis podpatrzyłam tutaj i trochę pozmieniałam zarówno w  składnikach jak i sposobie przygotowania.



Składniki:


  • podwójna pierś z kurczaka
  • seler naciowy, 4-5 łodyżek
  • 1/4 cebuli
  • 1/2 jabłka (u mnie czerwone słodko-kwaśne)
  • 2 łyżki ziaren słonecznika



  • 1/2 szklanki kaszy pęczak
  • 2 szklanki wody
  • 1/2 warzywnej kostki bulionowej
  • szczypta suszonego chilli
  • łyżka oliwy



  • łyżeczka soku z cytryny
  • ok 1/2 szklanki majonezu
  • 1 łyżeczka miodu
  • 1 łyżeczka estragonu
  • sól
  • pieprz


Przygotowanie:

Pierś czyścimy jak zawsze ze wszystkich paskudztw, filety rozkrajamy na pół. Kładziemy na suchą patelnię (w sensie bez tłuszczu), wlewamy trochę wody i przykrywamy. Bez przypraw!



Dusimy na małym ogniu przez ok 15-20 minut. Można w międzyczasie przewrócić na drugą stronę. Zanim zaczniemy je kroić muszą wystygnąć, inaczej się "rozsypią".

Na patelnię wlewamy oliwę, rozgrzewamy i wsypujemy pęczak. Wszystkie ziarenka muszą się otoczyć oliwą. Smażymy przez chwilę. W szklance gorącej wody rozpuszczamy pół kostki bulionu warzywnego (może być jakikolwiek) i wlewamy do pęczaku. gotujemy tak jak ryż na risotto, stopniowo dolewając płyn. Potem dolewamy już tylko wodę. posypujemy chilli, ale z tym trzeba ostrożnie, a jeśli nie lubicie na ostro można pominąć.
Co jakiś czas trzeba posmakować ziarenko, czy już jest gotowe. Jeśli będzie lekko al dente wyłączamy gaz, przykrywamy patelnię i zostawiamy, samo "dojdzie" :)

Pierś kroimy w kostkę. Tak samo seler, jabłko i cebulę. Cebulę jak najdrobniej, wtedy nie zdominuje smaku całości. Jabłka i pierś powinny być podobnej wielkości.


W osobnej miseczce rozpuszczamy miód w soku z cytryny (mój się skrystalizował i nie chciałam miodowych grudek) dodajemy majonez, estragon odrobinę soli i pieprzu i mieszamy. Majonezu nie musi być idealnie pół szklanki, ja wkładam "na oko" ;) Zawsze można dołożyć.

Do naczynia z wszystkimi składnikami wsypujemy nasiona słonecznika, wlewamy sos i mieszamy całość.
Gotowe!

Kaszę można wymieszać w misce razem z sałatką, albo położyć ją pod sałatką. W ogóle kasza pęczak jest chyba najbardziej niedocenianą. Mój ojciec używa jej jako przynęty na ryby i powiedział, że nie będzie jadł takiej paszy, ale ja ją lubię. Pasuje do wszystkiego, można ją zrobić i na słodko i na słono, dosłownie na milion sposobów! Jest bogata w witaminy, sole mineralne i co najważniejsze jest źródłem błonnika :)

Smacznego!

sobota, 18 lutego 2012

Sałatka z tuńczyka na kanapki

W zeszłe wakacje nauczyłam się bardzo przyjemnego przepisu na sałatkę z tuńczyka z selerem naciowym. Nigdy wcześniej go nie jadłam bo trzeba było kupić całe wielki pęk i moja mama mówiła "a jak będzie nie dobre to kto to będzie jadł?" Tym bardziej, że ona sama za selerem nie przepada, a ja się w nim wprost zakochałam! Szczególnie w takim połączeniu. Dziś na śniadanie kanapki z tuna salad z awokado! Które też pokochałam w wakacje ;)



Składniki:


  • puszka tuńczyka w zalewie (nie w oleju)
  • szczypiorek lub cebula
  • 1-2 łodyżki selera naciowego
  • koperek (około łyżeczki)
  • sól
  • pieprz
  • sos Worcestershire

  • awokado


Przygotowanie:

Szczypiorek lub cebulę siekamy. Cebulę jak najdrobniej, szczypior może być większy :)
Seler siekamy też najdrobniej jak potrafimy, żeby potem nie mieć wielkich kawałków na kanapce ;) Ja wkładam dużo selera, bo go lubię, ale jeśli chcemy tylko zaznaczyć jego obecność wystarczy jedna długa łodyżka na puszkę tuńczyka. Często robię podwójną porcję, albo i potrójną, wtedy zupełnie nie liczę selera i wrzucam ile się da :P

Z selerem niektórzy muszą uważać, bo "działa na kanalize" jak to mówi mój brat :D Ja mogę go jeść cały dzień i nic mi nie jest, ale moja mama ma słabsze rury w brzuchu i nie może go jeść za dużo ;)

Wrzucamy wszystko do miski, wlewamy sos Worcestershire, nie dużo bo jest bardzo intensywny w smaku i wystarczy kilka kropel.  (Ja na jedną puszkę tuńczyka wlewam około jedną łyżeczkę, bo lubię pikantną strawę.)
Odsączamy tuńczyka z zalewy, a nawet trochę wyciskamy, lekko solimy (bo majonez jest słony i sos W. też) i pieprzymy. Sypiemy koperek i wkładamy majonez, około 3 łyżek, ale to zależy od wilgotności tuńczyka. mieszamy. Można użyć świeżego, posiekanego koperku, albo suszonego, oba są dobre.

Awokado kroimy wzdłuż długim nożem i przekręcamy aby rozdzielić połówki. Tak jak Brzoskwinie, czy nektarynki. Połówkę bez pestki "łyżkujemy" to znaczy wyciągamy owoc ze skóry przeciskając łyżką przy samej skórce, aż uwolnimy całe wnętrze.
Niektórzy mają problem z wyjęciem pestki, a nie ma nic prostszego! Wbijamy w nasiono nóż, ale nie czubkiem tylko tak jak się kroi, przekręcamy i pestka powinna lekko wyjść :)

Wydrążone awokado, jeszcze w skorupce, można pokroić w podłużne pasku i poukładać na kanapce, można też zrobić od razu kostkę bez brudzenia dodatkowych naczyń :)

Smacznego!

piątek, 17 lutego 2012

Kasza jaglana z mango

Od jakiegoś czasu próbuję kupić tapiokę. To są drobne kuleczki zrobione ze skrobi manioku. Taka moja fanaberia, czasem coś wyczytam i szukam dopóki nie spocznę ;) Nie udało mi się jej znaleźć (póki co), ale wpadłam na kaszę jaglaną, której nigdy nie jadłam. Mój ojciec toleruje tylko gryczaną i moja mama nigdy innej nie gotowała, więc każdą inną kaszę odkrywam sama. Jaglaną kupiłam z prostego powodu: podobała mi się :) Kupuję oczami i się do tego przyznaję. Nawet książki kupują po okładce, jeszcze mi się nie zdarzyło pomylić ;) A te małe żółte kuleczki mnie po prostu urzekły! Chciałam zrobić tapiokę z mango, ale skoro mam jaglankę to spróbowałam ją zrobić z mango.



Składniki:


  • pół szklanki kaszy jaglanej
  • pół szklanki wody
  • pół szklanki mleka / 3/4 szklanki
  • 2 łyżeczki miodu
  • owoc mango


Przygotowanie:


Wyczytałam, że kaszę trzeba przepłukać, więc płukałam aż woda przestała być mętna (tak jak przy płukaniu ryżu) i odcedziłam. Włożyłam do garnka, zalałam wodą i mlekiem, poczekałam aż się lekko zagotuje i na 10 minut zostawiłam na najmniejszym gazie od czasu do czasu mieszając. Po 10 minutach włożyłam miód i zostawiłam na 10 minut pod przykryciem, żeby wciągnęły się płyny. Po tym czasie dolałam jeszcze 1/4 szklanki mleka, bo mi się wydawała za sucha i niedogotowana, więc włączyłam pod garnkiem gaz jeszcze raz. Mieszałam, żeby się nie przypaliło ;)  Wyłączyłam i znów zostawiłam do napęcznienia.
W  końcu w akcie desperacji przełożyłam zawartość garnka do kubka, przykryłam i wsadziłam do mikrofali i w końcu była dobra :) Następnym razem spróbuję wlać najpierw samą wodę, a mleko dopiero na samym końcu...

Mango dokładnie myjemy pod gorącą wodą.
Można je 'wydobyć' na różne sposoby.
-Można przekroić je na pół (zgodnie z płaską pestką w środku) i wyskrobać łyżeczką wnętrze.
-Jeśli mango jest mocno dojrzałe można zaraz po umyciu pościskać owoc, aż poczujemy że w środku została twarda już tylko pestka, lekko naciąć i wycisnąć całe pyszne wnętrze do szklanki. Ja tak zrobiłam, potem jeszcze dokładnie wyskrobałam co się dało ze skóry i pestki, nic nie może się zmarnować! Tym bardziej że mango to źródło witaminy B i C.
Całość zblendowałam, bo miąższ przy skórce jest trochę nitkowaty.



Ugotowaną kaszkę nakładamy do miseczek i pokrywamy kołderką z mango i gotowe!

Kasza jaglana uchodzi za najzdrowszą, więc warto ją jeść pod każdą postacią, nawet zamiast ryżu, czy ziemniaków. Podobno oczyszcza organizm z toksyn. Warto poczytać :)
 Do mojego deseru dodałam miód, żeby uniknąć białego cukru, oprócz tego mango jest dość słodkie, więc można uznać, że to deser dietetyczny :)

Smacznego!

Domowe masło orzechowe

Wielką fanką masła orzechowego nie jestem, ale mignęło mi gdzieś, że można je zrobić samemu, więc czemu nie, challenge accepted :D
Tym bardziej, że czasem przechodzi mi przez myśl, żeby zrobić np kurczaka z masłem orzechowym, a słoiczek tego specyfiku wcale nie jest tani, więc jakoś u mnie nigdy nie zagościł. W tym kupnym jest mnóstwo polepszaczy i niepotrzebnego utwardzonego tłuszczu, a mnie on do szczęścia nie potrzebny :)



Składnik (jest tylko jeden):

orzeszki ziemne

Przygotowanie:

Do przygotowania potrzebny jest blender, malakser, albo inny robot kuchenny, który jest wyposażony w noże. Wsypujemy orzeszki i siekamy przez około 10 minut. To wszystko :)



Ja użyłam solonych orzeszków z Biedronki. W paczce było 400g, użyłam połowy i wyszedł mi równo 200 gramowy słoiczek :)
Można użyć prażonych, nie solonych, wtedy trzeba sobie posolić samemu.
Można też użyć fistaszków ze skorupek, ale wtedy trzeba je podprażyć z solą na patelni lub w piekarniku zanim zrobimy z nich masło.

Swój blender musiałam oszczędzać, lubię go i nie chciałam mu przepalić silnika, więc włączałam go na minutę i dawałam mu wystygnąć :)

Z masłem można zrobić co tylko chcemy, dodać do czego nam się podoba, a i łyżką ze słoiczka niektórzy lubią wyjadać :)

Następnym razem już planuję dodać do orzeszków sezam ;)


Smacznego!

poniedziałek, 13 lutego 2012

Walentynkowe Stefany 2011

Razem ze znajomymi w zeszłym roku wymyśliliśmy sobie oscarową imprezę, na której oglądamy i oceniamy filmy i pieczemy ciasteczka. Miały być w kształcie statuetki Oscara, ale "trochę" nam nie wyszły... Zostały więc nazwane Stefanami. W tym roku mieliśmy "Stefany reaktywacja", ale niestety nie udało mi się zrobić żadnego zdjęcia oprócz tego, dopiero na drugi dzień:


To było ostatnie ciastko jakie zostało, forever alone :P, nic więcej nie udało się ocalić. Właśnie dlatego po powrocie do domu zagniotłam stefano-ciasto i upiekłam kolejne ciasteczka. Tym razem już nie Stefany, ale serduszka :) W końcu Walentynki zbliżają się wielkimi krokami ;)

Składniki:


  • 175g miękkiego masła (można użyć margarynę, ale masło nadaje lepszy smak)
  • 200g cukru
  • 2 jajka
  • cukier waniliowy (całe opakowanie 16g)
  • 400g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka soli


Przygotowanie:


Do miski wsypujemy mąkę (można użyć stolnicy) i mieszamy z pozostałymi suchymi składnikami. następnie wkrajamy masło.

Na stolnicy można je przesiekać razem z mąką,  w misce jeśli nie chcemy jej pociąć rozrabiamy masło palcami razem z sypkimi produktami. W momencie kiedy całość jest grudkowata, skłonna do łączenia i nie ma większych kawałków masła wlewamy skłócone jajka i wyrabiamy ciasto. Nie trzeba się przejmować jeśli są widoczne kryształki cukru. Można to zrobić mikserem jeśli ma mocny silnik, ale ja wolę ręcznie.
W tym się kryje cała radocha pieczenia - ubabrać się w mące :]
Jeśli ciasto jest zbyt wilgotne, za mocno klei się do rąk można dodać mąkę, a jeśli suche składniki nie chcą się wgnieść do masy można dodać odrobinę wody. Lepiej dodać wodę, a nie mleko, bo z mlekiem ciastka nie urosną wcale i będą twarde.

Wyrobione ciasto zawijamy w folię spożywczą aby nie nabrało zapachów z lodówki i chłodzimy przez godzinę.

Po godzinie wałkujemy ciasto na grubość ok 0,5cm, "na oko" ;) (ważne, żeby miało mniej-więcej jednakową grubość, żeby się równo piekły)  i wycinamy dowolne kształty. Można użyć gotowych foremek lub wycinać ciasto nożem.



 Układamy na papierze do pieczenia i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni i ustawionym na "górę i dół" przez ok 8-10 minut. Swoje piekłam do lekkiego zarumienienia, ciastka są wtedy bardzo delikatnie chrupiące.Kiedy są ciemniejsze mają bardziej wyrazisty smak.

Ciasteczka można ozdobić lukrem, kajmakiem albo inną mazią, a na nie ponaklejać orzechy, płatki migdałowe lub kolorowe patyczki. U mnie w iście walentynkowej wersji z czerwonym lukrem :)





Smacznego!

Wpis bierze udział w akcji:

sobota, 11 lutego 2012

Sałatka z tuńczykiem

Wieczorem spotkanie ze znajomymi, a  na posiadówki najlepsze są sałatki. Dziś tuńczykowa.


Składniki:


  • 1 puszka tuńczyka w kawałkach w sosie własnym (może być też w oleju)
  • 1 mała cebula
  • 1 pomidor
  • 2 jajka
  • 2 woreczki ryżu 
  • kawałeczek selera w korzeniu (można użyć 2 lasek naciowego)
  • sos worcestershire (można go kupić w Bomi lub w Tesco)
  • sól
  • pieprz
  • majonez

Przygotowanie:

Gotujemy ryż tak jak lubimy. Na moim opakowaniu było napisane, żeby gotować przez 15 minut, gotowałam 17 bo był dla mnie jeszcze niedogotowany.
Gotujemy jajka na twardo.

W międzyczasie kroimy seler w bardzo cienkie paseczki a potem siekamy drobniutko.


Kiedy ryż się ugotuje i odcedzi mieszamy go (jeszcze ciepły) z rozdrobnionym selerem (jeśli mamy seler naciowy, to lepiej, żeby ryż był chłodny).

Kroimy cebulę w drobną kostkę, wkładamy do małej miseczki i mieszamy z łyżeczką sosu Worcestershire, który wygląda tak:


 Jeśli nie mamy, można go zastąpić połową łyżeczki octu balsamicznego i połową łyżeczki oliwy. Równie dobrze można posypać cebulę odrobiną soli, też nic się nie stanie :)

Pomidora parzymy i obieramy ze skóry. Kroimy w kostkę, u mnie ok 1cm. Najlepiej zrobić to na desce lub talerzyku, żeby łatwiej oddzielić cząstki od soku (który można potem wypić i dostarczyć sobie odrobiny Potasu;).

Z tuńczyka odsączamy zalewę. Jeśli używamy tuńczyka w oleju też trzeba się pozbyć jego nadmiaru.

Wszystkie składniki łączymy w dużej misce dodając ok. 4 łyżki majonezu, sól i pieprz według uznania. Jeśli dbamy o linię majonez można sobie darować, albo zastąpić go serkiem homogenizowanym, smak będzie nieco inny, ale sałatka nie będzie sypka.

Smacznego!

Funnel cakes vel. funny cakes!

Na stronach kulinarnych potrafię "przesiedzieć" cały dzień z drobnymi przerwami na herbatę. Są strony na które nie powinnam mieć wstępu... np na . Wygrzebałam funnel cakes i MUSIAŁAM je wypróbować. Przedstawiam Wam drugą próbę zrobienia idealnych funneli. Nie mam pojęcia jaka jest i czy w ogóle jest polska nazwa tych ciastek, dla mnie to będą Funnele :)



Smak i konsystencja kojarzą mi się z faworkami, ale może to dlatego, że zbliża się tłusty czwartek :)
Moja mama powiedziała że są śmieszne, stąd "funny cakes" :)

Proporcje składników są takie niespotykane, bo przeliczone z miar używanych w Stanach, gdyby ktoś chciał po amerykańsku to link do przepisu podałam wyżej :) Trochę go spolszczyłam, bo 'lemon zest' nigdzie u nas nie widziałam i zastąpiłam go skórką cytrynową.

Składniki:


  • 375g mąki
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 65g cukru pudru (5,5 łyżki)
  • 335ml mleka
  • skórka z całej cytryny
  • 1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 1 jajko



  • butelka z lejkiem
  • olej do smażenia


Przygotowanie:

Cytrynę trzeba oparzyć, bo wiadomo, że jej skórka jest pokryta różnymi chemikaliami.
Skrobiemy skórkę z cytryny. tylko tę żółtą część i siekamy najdrobniej jak się da. Ja użyłam takiego nożyka do cytrusów:



Otrzymała cytrynowe paski, które posiekałam.

Łączymy suche składniki i mieszamy. Osobno mieszamy mokre składniki, a potem mieszamy je wszystkie razem. Na środek suchych wlewamy mokre i mieszamy od wewnątrz, w ten sposób nie będzie grudek. Można też użyć miksera.

Ciasto musi mieć konsystencję ciasta na naleśniki, musi być lejące.
Najlepiej wymieszać składniki w dzbanku, albo misce z "dzióbkiem" łatwiej będzie przelać masę do butelki.
Kiedy robiłam Funnele za pierwszym razem użyłam rękawa cukierniczego, ale nie był to najlepszy pomysł, rękaw nie był zbyt wysokiej jakości i po eksperymencie musiał wylądować w koszu... Zastąpiłam go wtedy widelcem :) Niedawno udało mi się kupić plastikowe buteleczki na ketchup i musztardę, które są idealne do Funneli :) Znalazłam je przez przypadek w Carrefour i zapłaciłam za nie chyba 2 złote. Lekko ścięłam dzióbek, bo ciasto nie leciało.


W garnku rozgrzewamy olej. Nie musi go być dużo, mi wystarczyły 2 szklanki, to zależy jakiego użyjemy garnka. Kiedy tłuszcz jest już rozgrzany energicznie wyciskamy ciasto z butelki bezpośrednio na gorący olej. Kiedy się lekko zarumieni przewracamy na drugą stronę. trzeba ich pilnować, łatwo mogą się przypalić.


Wykładamy na ręcznik papierowy do odsączenia tłuszczu.


 A potem posypujemy cukrem pudrem i układamy w stosik :)


Z okazji zbliżających się walentynek zrobiłam też serduszka:


Można je polać sosem czekoladowym lub owocowym, albo maczać w dżemie :)

Smacznego!



środa, 8 lutego 2012

Makaron w sosie szpinakowo-czosnkowo-gorgonzolowym!

Już od jakiegoś czasu "chodził mi po głowie" szpinak, czekał grzecznie w zamrażarce aż mnie do niego natchnie i się doczekał. Jak sobie pomyślę, że jeszcze trzy lata temu szpinak kojarzył mi się z zieloną papką z kreskówek, w których co prawda był siłodajnym pożywieniem, ale jakoś szczególnie nie zachęcał ;)
Kiedyś mój brat gdzieś w knajpce zamówił nam obojgu lasagne ze szpinakiem i oboje mieliśmy tak samo krzywe miny kiedy to jedliśmy, więc zarzuciłam szpinak i przykleiłam mu łatkę "paskudny".
Jakieś 2 lata temu posmakowałam koktajlu z banana i szpinaku i też szału nie było.W zeszłym roku za to jadłam szpinak jak królik sałatę! (Jak powiedziałam o tym mamie to nie chciała mi uwierzyć.) Ale to chyba głównie dlatego, że amerykański szpinak mało przypomina w smaku ten, który jest w Polsce. Właściwie to jest sałatą o smaku szpinaku :P No, ale do rzeczy!

Dziś makaron w sosie szpinakowo-czosnkowo-gorgonzolowym i piersi kurczaka!



Składniki (dla 3 osób):



  • 1 podwójna pierś z kurczaka
  • 3/4 opakowania mrożonego szpinaku z Biedronki (opakowanie ma 400g, użyłam ok 300)
  • pół opakowania sera gorgonzola (też kupionego w Biedronce, w opakowaniu jest 200g, użyłam ok 100g)
  • 3 spore ząbki czosnku
  • 3 łyżki śmietany 18% "do zup i sosów" (też Biedronka)
  • sól, pieprz, sos sojowy i dwie łyżki octu balsamicznego (można użyć białego wina, ale mi się skończyło;)
  • ok 5 łyżek oliwy lub oleju
  • dowolny makaron (u mnie kolorowe wstążki)


Przygotowanie:


Wstawiamy wodę na makaron :)
Jeśli nie posolimy jej od razu zagotuje się szybciej, sól spowalnia proces wrzenia ;)


Pierś trzeba oczyścić ze wszystkich paskudztw: kości, tłuszczu, chrząstek, żyłek i wszystkiego co nam się nie podoba, a następnie pokroić w niezbyt duże kawałki. Dobrze jest pokroić je prostopadle do włókien. Jeśli mamy bardzo duże piersi to znaczy, że nosiła je bardzo duża, przerośnięta i najczęściej leciwa kura, więc mięso będzie łykowate i twarde jeśli pokroimy wzdłuż włókien. Przy małych cyckach nie ma to większego znaczenia ;)
Pokrojone polewamy octem balsamicznym (lub białym winem), posypujemy pieprzem (u mnie świeżo mielony), mieszamy i odstawiamy.

Do garnka wlewamy 2-3 łyżki oliwy i zanim się dobrze rozgrzeje wyciskamy przez praskę czosnek. Mieszamy żeby rozprowadzić smak po całej powierzchni i zanim czosnek zacznie brązowieć wkładamy do garnka zamrożone jeszcze kostki szpinaku. Zmniejszamy płomień pod garnkiem, wlewamy odrobinę wody, przykrywamy i czekamy aż szpinak się rozmrozi. W międzyczasie mieszamy. Jeśli dysponujemy świeżym szpinakiem trzeba go dokładnie umyć i lekko osuszyć, a potem poszatkować i do garnka.

Kiedy się rozmrozi, mamy śliczną zieloną czosnkową papkę, do której wkładamy rozdrobniony ser gorgonzola i mieszamy, aż się rozpuści. Są różne gatunki tego sera, więc trzeba samemu stwierdzić jaka intensywność smaku nam odpowiada w zależności od sera, którego używamy. Jeśli włożymy więcej sera najprawdopodobniej nie trzeba będzie używać soli. Wsypujemy pieprz i mieszamy. Wszystko to na tzw "wolnym ogniu" żeby się nie przypalało a gotowało.

Kiedy uznamy, że jest dobre dodajemy śmietanę. Zaletą tej "do zup i sosów" jest to, że się nie zważy po dodaniu do gorącego szpinaku i nie będzie białych grudek.



Ugotowany makaron odcedzamy na durszlaku (bez przelewania wodą!), wrzucamy do garnka ze szpinakiem i mieszamy. Przykrywamy żeby nie wystygło ;)



Na rozgrzaną patelnię wlewamy ok 2 łyżek oliwy i smażymy mięso. Po przewróceniu na drugą stronę każdy kawałek polewamy 1-2 kroplami sosu sojowego, jest słony więc nie ma co przesadzać. Jeśli mięso było pokrojone w grube kawałki i nie mamy pewności, że się przesmażyły, można je przykryć i poddusić a potem odkryć i odparować zbędny sos.

Makaron wykładamy na talerz, na makaron kurczaka i gotowe!


Smacznego!

wtorek, 7 lutego 2012

Klopsy z marchewką

Moja mama coś ostatnio niedomaga, więc muszę robić codzienne, "zwykłe" obiady. Dziś mielone. Klopsów nie znoszę ani robić ani jeść jak mało co!

Wyszły pyszne jak nigdy! I niezupełnie zwykłe ;)


Składniki:

  • pół kilograma mięsa mielonego (u mnie paczka mięsa mielonego z szynki wieprzowej z Biedronki)
  • pół średniej wielkości cebuli
  • sól (u mnie 3/4 łyżeczki)
  • 1 jajko
  • pieprz (około 1/4 łyżeczki)
  • średnia marchewka 


Przygotowanie:

Kroimy cebulę w drobną kostkę i trzemy marchewkę na drobnych oczkach.
Wkładamy do miski mięso, wbijamy jajko, wsypujemy cebulę i marchew, sól i pieprz i mieszamy. Składniki muszą się połączyć w spójną masę, jeśli jest zbyt wilgotna (bo jajko było duże, albo marchew bardzo soczysta) można dosypać trochę bułki tartej.

Kiedy składniki się połączyły formujemy małe kulki i lekko je spłaszczamy. Smażymy na odrobinie oleju, chyba, że ktoś dysponuje patelnią beztłuszczową. Gdy jedna strona się zarumieni przewracamy na drugą. Jeśli widać, że klopsy na środku są surowe trzeba na chwilę przykryć patelnię, wtedy na pewno nie będzie nic surowego :)

Do takich lekko marchewkowych klopsów można ugotować ziemniaki, ale ja nie lubię się zapychać bez sensu, więc ugotowałam marchewki, bo przy ostatnich mrozach brakuje mi kolorów ;)

3 marchewki obieramy ze skóry, przecinamy w pół (żeby kawałki były krótsze) i na cztery. Tak przygotowaną marchew gotujemy w bulionie z kostki rosołowej przygotowanym zgodnie z instrukcją na opakowaniu. U mnie wystarczyła jedna kostka i 500ml wody i pieprz, użyłam kostki wołowej z Winiary. Pół cebuli które mi zostało pokroiłam na 4 i ugotowałam razem z marchewkami. Można je ugotować al dente, albo miękkie, jak kto woli :)


Smacznego!