Edit: Mama mówi, że pijakiem nazywa się inne ciasto: Fale Dunaju. Możliwe, że niedługo też się tutaj pojawi ;)
Składniki:
- 2,5 szklanki mąki (około 400g, w szklance jest około 130g)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 200g masła (w temperaturze pokojowej)
- czubata łyżka dobrego kakao (+ szczypta proszku do pieczenia)
- 4 jajka (L)
- szklanka cukru
- szczypta soli
- dżem z czarnej porzeczki (lub owoce spod soku z porzeczki)
- cukier puder
Przygotowanie:
Do miski wsypujemy mąkę i proszek do pieczenia i szczyptę soli, dodajemy masło i żółtka oddzielone od białek (białka lądują w osobnej misce w lodówce) i zagniatamy ciasto ręką do połączenia składników. Zagniecione ciasto dzielimy na trzy części - jedna może być odrobinę mniejsza. Do jednej (z tych większych) dodajemy kakao i szczyptę proszku do pieczenia i zagniatamy aż kakao połączy się z białym ciastem. Kulki ciasta powinny posiedzieć w lodówce około godzinę, lub zamrażarce do 30 minut. Moje siedziały tylko 10 minut i wcale to nie zepsuło ciasta.
Foremkę wykładamy papierem do pieczenia i dno wykładamy większą białą kulkę ciasta, tworząc brzeg, żeby dżem nie stykał się z brzegiem formy, Można też wałkować ciasto i wyłożyć do blachy.
Na białe ciasto wykładamy dżem. U mnie to czarne porzeczki spod soku z porzeczek, a właściwie żelu, który miał być dżemem, ale stwierdziłam, że odcedzę owoce i wykorzystam właśnie do pleśniaka :) Na warstwę dżemu kruszymy lub ścieramy na tarce czekoladową część ciasta.
Nagrzewamy piekarnik do 180 ° na górę i dół.
Do białek wsypujemy szczyptę soli i ubijamy na sztywną pianę. Dopiero do ubitej piany, ciągle ubijając, wsypujemy stopniowo cukier. Biały kryształ, nie cukier puder. Mam wrażenie, że piana na bezę ubita z cukrem kryształem jest "silniejsza" niż ubita z cukrem pudrem. Ubijamy, aż rozpuści się cukier. Wylewamy białka na ciasto czekoladowe.
Pianę wyrównujemy łyżką i kruszymy lub trzemy lub skubiemy na nią białą kulkę ciasta (tę najmniejszą).
W tym czasie piekarnik powinien się właśnie nagrzać. Wstawiamy ciasto na około godzinę. Zależy od piekarnika. U mnie to było 50 minut na "góra i dół" a potem 20 minut z obniżoną do 130° temperaturą termoobieg samej góry, żeby dosuszyć bezę, a nie spiec spodu.
Nie jest to najlepsze zdjęcie, ale widać na nim jak beza na pleśniaku potrafi szaleć. Na szczęście zatrzymała się tuż przed grzałką i nie czeka mnie dodatkowe sprzątanie :) (piana potem trochę opadła)
Ciasto pysznie smakuje z maślanką, mlekiem, kawą, herbatą i oczywiście winkiem w wersji dla dorosłych :)
Smacznego! :)