Do zrobienia masła migdałowego nie potrzeba niczego więcej niż migdały i blender, tak samo jak przy maśle fistaszkowym. Użyłam ok 100 gram migdałów, bo akurat tyle miałam, można zrobić z dowolnej ilości. Nie dodałam żadnej soli ani cukru, czy miodu. Stwierdziłam, że jak będę miała ochotę to sobie posolę albo posłodzę, nie będę o tym decydować naprzód.
Okazało się, że migdały są dużo bardziej kruche niż fistaszki. Masło wyszło gładkie, ale nie tak kremowe jak orzechowe, bo nie chciałam żeby było lejące. Nie blanszowałam ich, bo skórka to dodatkowy błonnik ;)
Drugie śniadanie mam dzisiaj bardzo pożywne: jabłko pokrojone w plastry, przesmarowane masłem migdałowym i posypane cynamonem i brązowym cukrem, polecam! :)
Smacznego!
Też lubię takie domowe masełka. Może zainteresuje Cię moja wersja masła migdałowego (http://pistachio-lo.blogspot.com/2012/02/zimowe-sniadanie-czyli-woskie-bueczki-i.html). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńSuper wyszło, chetnie bym spróbowała. Ja nawet chciałam je zrobić, ale niestety po ostatniej sesji z siemieniem lnianym zepsuł mi się blender. Pewnie zrobię za jakiś czas i się podzielę :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO nie! Zepsuty blender to by była dla mnie kuchenna śmierć :P Mam nadzieję, że szybko się z nim rozprawisz ;)
UsuńPozdrawiam!